|
|
|
|
LiLiana
Młody kociak
Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Skąd: knurów
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Sob 13:34, 30 Gru 2006 Temat postu: Potrzebuję tylko jednego |
|
|
Witam wszystkich czytelników:* Jestem Maniuś. Jestem dachowcem, ale za to jakim ...:) Moje futerko jest rudo-białe (pręgowane), znaki jakie mnie odróżniaja od innych podobnych do mnie kociaków, to czarna plamka na moim oku. Mam pół roku i jak na razie mile wspominam moje dzieciństwo. Myślę, że to dzięki mojej właścicielce Oli, która się mną opiekuje najlepiej jak to możliwe. Ola ma 10lat, może się wydawać, że to dziecko jest nieodpowiednim opiekunem dla mnie, ale ja myślę, że to najlepsze co mogło mnie spotkac. Ola jest mądrą,pogodną, miłą, ciepłą osobą, wszyscy ją lubią, może dlatego, że zawsze wszystkim pomaga? Chyba tak! Wraz z Olą i jej rodzicami mieszkamy w małym domku we wsi nieopodal Łęczna. Nasz dom nie jest ładny, zimą nie zapewnia nam ochrony przed zimnem, a jesienią... gdy przychodzą ulewne deszcze...zawsze sufit przecieka:( ale mieszkamy tam,bo nie mamy wyjscia. To w końcu NASZ dom:)
Gdyby nie mama Oli, pani Halinka...nie było by mnie teraz z nimi... To ona znalazła mnie i przyniosła do domu. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze:) Tak... To były urodziny Oleńki. Rodzice nie mieli pomysłu na prezent, pieniędzy też nie mieli, a że Ola zawsze chciała mieć kotka i przy okazji sąsiadka miała małe kociaczki (w tym mnie) stwierdziła,że dobrym pomysłem będzie wziąść jednego do siebie:) Tata Oli nie był tym zachwycony. Nie przepada za zwierzętami, ale zgodził się i zrobił wyjątek, bo kocha Ole i swoją żone. Tak więc powędrowałem w koszyczku opatulony niebieskim i milusim w dotyku kocykiem do OLIi!!
Dziewczynka trzymając koszyczek w rączkach nie wiedziała co robić... probowała zgadywać co tam w środku jest... Gdy odchyliła skrawek kocyka...ujżała mnie...pamiętam,że wtedy wydałem z siebie cichuteńki okrzyk radości "miau" :))) . Oleńka postawiła mnie z koszyczkiem i rzuciła się rodzicom w ramiona.Dziekowała im przez calutenki tydzień,w każdej godzinie, minucie i sekundzie. Tak... to były piękne chwile... i nie zapomnę ich nigdy... choć początkowo sprawiałem drobne problemy (za co tata Oli -pan Włodek- mnie nie polubił, to z miłosci przezwycieżył swą niechęć do mnie i nie okazywał mi wrogich uczuć ). Niestety...te dni minęły...i nie wróca...
Z czasów mej młodości... przenosimy sie do teraźniejszości. Pani Halinka leży w łóżku całymi dniami, już się nie śmieje jak kiedyś, brak jej na to sił... jest chora...:( Wszyscy bardzo to przeżywamy, choroba jest nieuleczalna, przynajmniej dla nas...bo nie mamy pieniędzy na trudna i b.drogą operację. Oleńka nie spędza ze mną już tyle czasu co kiedyś, ale nie mam jej tego za złe. To normalne, że chce być blisko swej rodzicielki w ostatnich chwilach jej życia. Ojciec rownież jest razem z nimi, i ja też staram się być. Nie psoce...żeby się nie musieli denerwować. Jednak... tato Oli bardzo to wszystko przeżywa...i wszystko go drażni...niestety...nawet moja obecność...;((
Post został pochwalony 0 razy
|
|